Na filmie używam noża (szerokiego) do kopyt dwustronnego oraz tarnika. Werkowanie przedniego kopyta u mojej klaczy Tasunke (rasa S.p. ,lat 3) . Jestem samoukiem, więc może nie jest to jakieś
Kopyta dla konia są niezwykle ważne, ponieważ pozwalają zachować równowagę oraz odpowiednią amortyzację wstrząsów przy poruszaniu się. Często jednak Kopyta dla konia 🐴 są niezwykle
Kůň má v těle celkem 252 kostí. Na rozdíl od některých savců se u něj ale nevyskytuje klíční kost. Špatná nebo nedostatečně vyvinutá stavba těla (sražená záď, jelení krk, úzká kopyta, kravský postoj atd.) způsobují zdravotní problémy a snižují pohyblivost. Nohy by měly být rovné, ne vypoulené, ani klenuté k
Vay Tiền Nhanh. Transport konny do Morskiego Oka obrósł taką ilością mitów, że ciężko je wszystkie sprostować, ale poniżej postaramy się wyjaśnić wszystkie kwestie, budzące wątpliwości. Mit: Po likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka wszystkie konie trafią do rzeźni. Fakt: Konie pracujące na trasie do Morskiego Oka już teraz trafiają na emeryturę do rzeźni. Lacky pracował na trasie od 2012 roku. Nie żyje – został „skierowany do UBOJU ze względów medycznych”. W rzeźni ubito też Azyla, Fidela, Burego, Rora, Eseja, Sudana czy Karego. W 2014 roku konie wycofywane z trasy do Morskiego Oka pracowały na niej średnio 19,9 miesiąca. W 2012 te, które trafiały do rzeźni pracowały tam średnio zaledwie 11 miesięcy. Dzieje się tak dlatego, że konie są eksploatowane ponad siły i szybko przestają się nadawać do pracy. Praktyka jest taka, że konie są sprzedawane po około 2 latach pracy, a w ich miejsce na trasę trafiają nowe, często zbyt młode, bo 4-letnie zwierzęta. Średnio co 5 lat wymieniane są wszystkie konie pracujące na trasie. Ponadto już wiele lat temu zadeklarowaliśmy, że po likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka przyjmiemy pod opiekę wszystkie konie, które z powodu utraty pracy miałyby trafić do rzeźni i zapewnimy im spokojną emeryturę, leczenie i dach nad głowami do ich naturalnej śmierci. Mit: Na trasie pracują konie pociągowe. Fakt: Na trasie do Morskiego Oka pracują konie szlachetne, lekkie, czasem tylko pogrubiane. Z naszej wiedzy wynika, że były próby wprowadzenia na trasę koni ciężkich, ale te się nie sprawdziły, prawdopodobnie dlatego, że zwierzęta te nie pracują w kłusie, oraz z powodu ich wagi, która jest znaczną przeszkodą przy pokonywaniu stromych wzniesień. Mit: Transport konny do Morskiego Oka służy osobom niepełnosprawnym. Fakt: Osoby niepełnosprawne, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, mogą wjechać na trasę własnym samochodem i dojechać nim aż do parkingu na Włosienicy. Trasa od Palenicy Białczańskiej do Włosienicy ma status drogi publicznej z zakazem ruchu, od Włosienicy do Morskiego Oka jest to już droga wewnętrzna TPN, której wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie dotyczy. Na tym odcinku nie funkcjonuje żaden transport, więc ostatnie 1,5 km należy pokonać o własnych siłach. Ponadto wozy konne, ciągnięte przez konie, nie są przystosowane do przewożenia osób niepełnosprawnych. Nie mają żadnych zabezpieczeń przed wypadnięciem z wozu, żadnych pasów bezpieczeństwa, a żeby na nie wejść – należy pokonać kilkustopniowe strome schodki, co dla większości osób niepełnosprawnych jest wręcz niemożliwe do wykonania. Ponadto każdego roku jesteśmy informowani o osobach niepełnosprawnych, które samodzielnie, lub z pomocą najbliższych, zdobywają Morskie Oko o własnych siłach, nie chcąc przyczyniać się do cierpienia koni. Tymczasem wozami jadą zwykle osoby młode, sprawne, lecz zwyczajnie leniwe, które nie chcą się zmęczyć. Mit: Praca koni jest monitorowana poprzez czytanie ich chipów na bramkach Fakt: Chipy u koni są obowiązkowym oznaczeniem, jakie nałożyła na wszystkie państwa europejskie UE. Nie zostały wprowadzone na trasę do Morskiego Oka ani przez TPN, ani przez furmanów. Nie służą one do monitorowania pracy koni na trasie, a tylko do sprawdzenia tożsamości podczas badań, sprzedaży, przewozu przez granicę czy uboju. Na trasie do Morskiego Oka nie ma żadnych bramek, które czytają te chipy i je ewidencjonują. Ewidencja pracy koni na trasie odbywa się na kartkach i jest prowadzona przez każdego furmana samodzielnie. Jak udowadnia sprawa sądowa syg. akt. IIK 101/19, tocząca się przed Sądem Rejonowym w Zakopanem, dane te mogą w łatwy sposób być fałszowane. Mit: Koń został stworzony do ciężkiej pracy Fakt: Koń nie został przez nikogo “stworzony” do pracy. Linia ewolucyjna koniowatych jest jedną z lepiej poznanych przez naukowców. Przez 50 mln lat konie wyewoluowały od zwierząt wielkości psów, żyjących w lasach, do współcześnie nam znanego gatunku. W tym czasie wykształciły cechy umożliwiające im przetrwanie na otwartych terenach porośniętych trawą – są to np. odpowiednio ukształtowane zęby czy twarde kopyta, służące do szybkiej ucieczki i długich, całodniowych wędrówek. Żaden koń w wyniku ewolucji nie urodził się z dyszlem u boku i wędzidłem w ustach. Mit: Każdy koń pokonuje trasę tylko raz dziennie Fakt: Zgodnie z regulaminem TPN każda para koni musi mieć 20-minutowy odpoczynek na Polanie Włosienica po pokonaniu trasy z dołu na górę i 2h odpoczynku po pokonaniu trasy z góry na Palenicę Białczańską. Po tym czasie mogą być zaprzężone ponownie do wozu. Jak udowadnia sprawa sądowa syg. akt. IIK 101/19, tocząca się przed Sądem Rejonowym w Zakopanem, niektórzy furmani nie przestrzegają tych przepisów i nie zapewniają koniom przerw, ani nie przeprzęgają ich na inne pary koni po powrocie z Włosienicy. W związku z tym konie pokonują nawet trzykrotnie tę trasę w ciągu dnia pracy, tak jak np. konie Shann i Okaz w dniu 5 lutego 2016. Mit: Konie są badane komisyjnie, więc są zdrowe Fakt: Badania weterynaryjne, wykonywane przez komisję przed sezonem określają stan zdrowia koni tylko i wyłącznie w dniu badania. Nie gwarantują, że już następnego dnia konie nie okuleją czy nie zachorują na inne schorzenia. Ponadto badania koni wykonywane przez komisję budzą wiele wątpliwości, również w członkach tej komisji. Zwierzęta nie są badane indywidualnie w ruchu, a więc nie można stwierdzić z całą pewnością, czy nie cierpią na schorzenia układu ruchu, których nie sposób wykryć, kiedy są zaprzężone do wozów. Dowodami na to, że do pracy były dopuszczane konie chore są np.: koń Awans, który był dopuszczany do pracy z licznymi zwyrodnieniami układu ruchu; koń Regon, który został dopuszczony do pracy z dychawicą świszczącą czy koń Jawor – z arytmią. Podczas badań w 2019 roku lekarz weterynarii reprezentujący TPN i odpowiedzialny w komisji za badania ortopedyczne koni dopuścił do pracy zwierzę, u którego lekarz weterynarii reprezentująca Fundację Viva! i odpowiedzialna za badanie spoczynkowe wykryła zaawansowaną chorobę zwyrodnieniową układu ruchu. Mit: Orka na polu jest cięższą pracą Fakt: Faktycznie – kiedyś konie wykonywały taką pracę, ale w XXI wieku nie ma potrzeby przemęczania ich nadmiernym wysiłkiem, ponieważ pracę tę mogą i faktycznie wykonują maszyny, które nie cierpią. Nic nie usprawiedliwia cierpienia koni na trasie do Morskiego Oka. Mit: Furmani dbają o konie, bo to ich narzędzie pracy Fakt: Furmani wymieniają konie, kiedy tylko te przestają nadawać się do pracy ponad siły. Wielokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, w której poważna choroba skutkowała sprzedażą zwierząt, a nie ich leczeniem. Tak było np. w przypadku konia, w którego lekarz weterynarii podczas badań 2015 roku stwierdziła schorzenie ortopedyczne, które wymagało kosztownej operacji, ale było całkowicie wyleczalne. Furman wolał sprzedać koni i za pieniądze uzyskane z jego sprzedaży kupić nowe zwierzę, niż wydać 3000 zł na leczenie konia. Niechlubnym przykładem zaniedbania koni z Morskiego Oka jest stan ich kopyt. Furmani zwykle kują konie sami, lub powierzają to zadanie osobom bez kompetencji. W wyniku tego konie pracują w różnych podkowach, z różne wystruganymi kopytami, ich kopyta dopasowywane są do podków, choć powinno się postępować odwrotnie. Konie z Morskiego Oka mają poodłupywane kopyta, często płaskie lub przerośnięte. Zwierzęta pracują w podkowach z hacelami, które nigdy nie są wykręcane, co prowadzi do zmian w układzie ruchu. Wieloletnia obserwacji zwierząt pracujących na trasie pozwala nam sądzić, że na trasie często pracują konie chore, a furmani albo to ignorują, albo po prostu nie znają się na koniach do tego stopnia, że nie widzą tych chorób. Mit: Furmani znają się na koniach Fakt: Furmani wykonujący działalność na trasie do Morskiego Oka, mimo przechodzenia licznych kursów i szkoleń, wciąż nie mają odpowiedniej wiedzy o koniach. Dowodem jest na przykład koń Regon, który pracował na trasie z dychawicą świszczącą, koń Awans, pracujący na trasie z licznymi zwyrodnieniami i urazami układu ruchu, konie agresywne lub płochliwe, które są zmuszane do pracy powodującej u nich widoczny stres i cierpienie. Nie jest tajemnicą, że jeden z furmanów posiada w zaprzęgu konia pełnej krwi angielskiej, który wybitnie nie nadaje się do tej pracy. Mit: Konie nie wyglądają na chore Fakt: Konie z Morskiego Oka są poddawane nieustannym przeciążeniom, ale to nie znaczy, że te przeciążenia od razu i w sposób widoczny odbijają się na ich zdrowiu. W czasie przeciążeń dochodzi do mikrourazów organizmu, które powodują stopniowe pogarszanie się stanu zdrowia. Nigdy nie twierdziliśmy, że na trasie do Morskiego Oka pracują konie poranione, wychudzone czy dochodzi do licznych wypadków, w wyniku których zwierzęta łamią nogi. Gdyby tak było – transport konny już dawno zostałby zakazany. Przeciążenia odbijają się na tych zwierzętach w sposób niemal niewidoczny dla przeciętnego turysty. Ale jest kilka oznak tej ciężkiej pracy, które są widoczne dla każdego – np. szybki oddech, przekraczający 100 oddechów na minutę czy piana z potu, tworząca się przy nadmiernym wysiłku. Laikowi trudniej jest zobaczyć kulawizny, ale i takie sygnały docierają do nas od lat. Najbardziej jaskrawym przykładem jest film jednej z lokalnych gazet, na którym wypowiada się dyrektor TPN, a za jego plecami przechodzi kulawy koń, ciągnący wóz pełen pseudoturystów. Mit: Transport konny to tradycja Fakt: Nie zaprzeczamy, że konie odegrały znaczną rolę w rozwoju turystyki w już w XX-leciu międzywojennym na tej trasie funkcjonowało wiele rodzajów transportu – między innymi samochodowy, autobusowy czy rowerowy. wówczas konie ciągnęły jedynie lekkie dorożki z 2-4 pasażerami. W ponad stuletniej tradycji turystycznej związanej z Morskim Okiem nigdy konie nie pracowały tak ciężko, jak pod koniec XX i na początku XXI wieku, ciągnąc od 12 do nawet 30 osób na wozie. Taka forma transportu nie może być zatem nazywana tradycją. Ponadto, jak uczy nas historia, złe tradycje należy likwidować i zastępować je dobrymi zwyczajami, W tym przypadku nowa świecka tradycja zamęczania koni powinna zostać zlikwidowana i zastąpiona dobrym nawykiem spacerowania po górach, który pozytywnie wpływa na kondycję i zdrowie turystów. Mit: Po likwidacji transportu konie znikną z krajobrazu Tatr Fakt: Konie nigdy nie były naturalnym elementem tatrzańskich dolin czy szczytów. Takim elementem są kozice, świstaki czy niedźwiedzie i tak powinno pozostać. Ponadto konie, pracujące ponad siły na trasie do Morskiego Oka, przyczyniają się nieświadomie do degradacji środowiska parku narodowego. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że konie, pracujące w podkowach hacelowych, w ciągu 5 lat skuły w sposób widoczny część dywanika asfaltowego i doprowadziły do transmisji do środowiska ponad 70 ton rakotwórczych pyłów bitumicznych z dużą zawartością metali ciężkich, pochodzących z podków. Mit: Po likwidacji transportu konnego konie wyginą Fakt: Populacja koni w Polsce zmniejsza się z roku na rok właśnie z powodu wycofywania koni z ciężkich prac i zastępowania ich maszynami, ale populacji koni pracujących w rekreacji utrzymuje się na podobnym poziomie, w związku z czym nie można mówić o tym, że konie jako gatunek wyginą w wyniku likwidacji nieetycznego i niezgodnego z ustawą o ochronie zwierząt transportu konnego do Morskiego Oka. Mit: TPN kontroluje wozaków Fakt: Pracownicy TPN w sposób wyrywkowy kontrolują furmanów, ale te kontrole prowadzone są w sposób ograniczony. Pracownicy Straży Parku nie znają się na zwierzętach, więc nigdy nie kontrolują ich stanu zdrowia, a jedynie dokumenty. Takie kontrole w żaden sposób nie prowadzą do wyeliminowania z trasy koni chorych. Znamienne jest to, że byli oni wielokrotnie oszukiwani podczas kontroli wyrywkowych – np. kontrolowali furmanów na trasie, przewożących pasażerów, którzy równocześnie widnieli w systemie CEIDG jako osoby posiadające zawieszoną działalność gospodarczą. Rekordzista miał zawieszoną działalność od 2013 roku do 2018, choć w tym czasie wykonywał usługi, również na zlecenie TPN. Innym przykładem jest przypadek konia Cygona, który przewrócił się na trasie, a dzień później został sprzedany. Kilka dni po wypadku właściciel był kontrolowany przez Straż Parku TPN i przedstawił do kontroli innego “czarnego” konia, a kontrolujący nie zorientowali się, że to nie jest koń, który uległ wypadkowi. Znamienny jest też przykład nagrania z dnia, w którym media relacjonowały śmierć jednego z koni i na trasie było wielu dziennikarzy i pracowników TPN, a na nagraniu widać ujęcie z kulawym koniem pracującym w tym dniu na trasie: Mit: Konie się pocą i to jest normalne Fakt: Termoregulacja u koni wspomagana jest poprzez pocenie się, ale już widok piany, tworzącej się na ciele konia, powinien niepokoić. Koń najszybciej poci się na szyi, pod siodłem na bokach, na słabiznach i w okolicy krocza. Komórki ciała podczas pracy wytwarzają kwas węglowy i mocznik. Kwas węglowy, wchłonięty do krwi, usuwany jest przez płuca oraz gruczoły potowe. Mocznik jest wydalany przez nerki, a w gruczołach potowych przez skórę (ilość wydalanego potu jest w odwrotności do ilości uryny). Ilość kwasu węglowego i mocznika jest ściśle związana z wysiłkiem, z jakim komórki pracują. Jeśli praca jest łatwa – jest mniej kwasu węglowego oraz mocznika. Gdy praca jest nadmierna, nawet zasadniczo nieduża, jednak dla komórek niezwykła, wówczas wskutek zbyt wielkiego wysiłku komórki wytwarzają większą ilość kwasu węglowego i mocznika. Stopień alkaliczności potu zależy od ilości zawartego w nim mocznika. Alkaliczny pot, stykając się na skórze z łojem zmydla go w miejscach tarcia (w kroczu, na szyi przy tarciu o wodze), a w wyniku tego pojawia się piana, tzw. mydło. Im większy stopień alkaliczności potu, tym gęstszy jest pot i tym więcej mydła się wytwarza. Mydło, które zjawia się na skórze konia podczas pracy jest dowodem, że praca konia jest za duża, czy to ze względu na brak przyzwyczajenia do niej, czy też ze względu na faktyczną nieproporcjonalność do sił konia. Praca, która powoduje pojawienie się mydła, przemęcza konia i osłabia go. Mit: Na trasie konie ciągną dorożki Fakt: Na trasie do Morskiego Oka konie ciągną wozy lub tramwaje konne, ale z pewnością nie dorożki. Zgodnie z definicją PWN dorożka to lekki pojazd konny z zadaszeniem nad 2-osobowym siedziskiem dla pasażerów. Niektóre definicje, jak na przykład ta Słownika Encyklopedycznego Wydawnictwa Europa podają, że dorożka to pojazd dla 4 pasażerów. Zgodnie z definicją „fiakier” (fr. fiacre) to dorożka lub drynda, czyli lekki 1 lub 2-konny pojazd zaprzęgowy, służący do wynajmu w celach zarobkowych. Pojazd ten historycznie wyposażony był w składany dach nad tylną (pasażerską) częścią. Przednie siedzenie (kozioł) przeznaczone dla powożącego (fiakra właśnie) było zwykle odkryte. Nazwa fiacre pochodzi od gospody pod św. Fiakriuszem w Paryżu. W gospodzie tej, w latach 40. XVII wieku, znajdowało się biuro wynajmu powozów. Natomiast samo słowo dorożka pochodzi z rosyjskiego. W Rosji był to mały powozik do komunikacji miejskiej, rozpowszechniony w XIX i XX w. Nazwa przetrwała do naszych czasów zamiennie używana z określeniem fiakier. W odniesieniu do Morskiego Oka historycznie możemy mówić o furach – furmankach czy też wozach, wykonanych w całości z drewna i używanych głównie w rolnictwie do przewożenia płodów rolnych lub siana. Wielkością i konstrukcją dzisiejsze wozy z Morskiego Oka bardziej jednak przypominają tramwaje konne, niż furki. Mieści się w nich 12 pasażerów, 5 dzieci do 4-go roku życia oraz bagaże i wózki dziecięce, lub 18 osób w wieku szkolnym, wraz z nauczycielami. Mit: Praca na trasie nie szkodzi koniom Fakt: Praca na trasie szkodzi koniom, a dowodem na to są częste wymiany koni, następujące średnio po około 20 miesiącach pracy na trasie. Statystycznie w ciągu 5 lat wymienia się wszystkie konie, pracujące na drodze do Morskiego Oka, nawet 60 zwierząt w ciągu roku. Zwierzęta wyeksploatowane są wycofywane z pracy, a w ich miejsce kupowane są nowe zwierzęta, bardzo często zbyt młode do jakiejkolwiek pracy, nie mówiąc o pracy ponad siły, która obciąża ich nieukształtowany jeszcze do końca układ ruchu. Mit: Trasa do Morskiego Oka jest zbyt ciężka dla osób starszych czy kobiet w ciąży Fakt: Trasa do morskiego Oka mierzy około 7,8 km, przy czym konie pokonują 6,7 km jej długości. Pozostały odcinek należy pokonać o własnych siłach, ponieważ droga od Polany Włosienica do Morskiego Oka jest drogą wewnętrzną TPN i nie istnieje na niej żaden zorganizowany transport. Trasa od parkingu samochodowego na Palenicy Białczańskiej do samego Morskiego Oka jest szeroka i wyasfaltowana na całej długości. Jest to najłatwiejsza trasa w polskich Tatrach, która dociera tak wysoko. Każdego dnia pokonują ją setki turystów, w tym osoby starsze, osoby niepełnosprawne, konbiety w ciąży, rodziny z dziećmi (nawet bardzo małymi – w wózkach bądź nosidełkach turystycznych). Od Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka spacer trwa średnio 2 h i 20 minut, ale wprawny piechur pokona ją w 1h i 30 minut. Co najbardziej zaskakujące – turyści często czekają w kolejce do wozów nawet 4 h, choć w tym czasie zdołaliby dojść i wrócić z Morskiego Oka o własnych siłach. Powrót z Polany Włosienica spacerem trwa około 1h i 20 minut, ale można pokonać tę trasę nawet w godzinę. Na żadnym odcinku trasa nie jest niebezpieczna dla turystów, pod warunkiem, że nie ma na niej koni. To właśnie zaprzęgi konne stanowią dla pieszych największe zagrożenie na praktycznie całej długości tego szlaku. Mit: Każdy turysta powinien zobaczyć Morskie Oko Fakt: Nie ma takiego obowiązku, by każdy dotarł na Morskie Oko. W żaden sposób to, że ktoś nie ma siły lub ochoty iść, nie usprawiedliwia cierpienia koni, które muszą ciągnąć turystów w wielkich wozach. Gdyby lenistwo czy brak kondycji ludzi uzasadniało organizowanie im transportu w górach – przewodnicy tatrzańscy musieliby nosić swoich klientów na Rysy, a Szerpowie – setki bogatych osób na Mt Everest. Mit: Melexy się nie sprawdziły Fakt: Pojazdy firmy Melex, testowane na przełomie lata i jesieni 2014 roku, sprawdziły się na trasie do Morskiego Oka wyśmienicie. Na 1 ładowaniu baterii pokonywały trasę dół-góra-dół trzykrotnie i miały zapas energii na czwarty przejazd. Dodatkowo Melexy pokonywały trasę do góry w ciągu 30 minut (konie ciągną wozy na tej trasie od 45 minut do nawet 1h i 30 minut), i choć zabierały tylko 7 pasażerów – w ciągu godziny mogły przewieźć o 2 osoby więcej niż wozy, a więc wiązałoby się to z zyskiem finansowym dla furmanów. Dodatkowo – Melexy nie musiałyby stać na Polanie Włosienica przez 20 minut (teraz furmani mają obowiązek zapewnienia koniom 20-minutowego odpoczynku na Włosienicy). Furmani nie musieliby się też zajmować wymianą czy ładowaniem baterii – miała to robić firma, która chciała się podjąć obsługi Melexów dla furmanów. Plotki o tym, że pojazdy firmy Melex się nie sprawdziły rozpowszechniał w 2014 roku Starosta Tatrzański, Andrzej Gąsienica Makowski. Po przedsądowym wezwaniu do usunięcia naruszenia dóbr firmy Melex – starosta tatrzański opublikował sprostowanie Mit: Kłus po asfalcie nie ma wpływu na zdrowie zwierząt Fakt: Praca koni w podkowach warszawskich lub hacelowych w kłusie na twardym podłożu, takim jak asfalt i na trasie przebiegającej w dużym nachyleniu terenu jest destrukcyjna dla układu ruchu koni. Mit: Konie mają zadbane kopyta Fakt: Konie, pracujące na trasie do Morskiego Oka mają zaniedbane, przerośnięte, źle wystrugane, poodłupywane kopyta. Wielokrotnie furmani przyznawali się, że przekuwają konie sami lub powierzają to zadanie kowalom, których imion i nazwisk nie pamiętają. Mit: Naukowcy protestują przeciwko likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka Fakt: Konie, pracujące na trasie do Morskiego Oka mają zaniedbane, przerośnięte, źle wystrugane, poodłupywane kopyta. Wielokrotnie furmani przyznawali się, że przekuwają konie sami lub powierzają to zadanie kowalom, których imion i nazwisk nie pamiętają. 11 września 2014 roku do Ministerstwa Środowiska wpłynął pełen nieprawdziwych informacji list, pod którym rzekomo podpisali się naukowcy na co dzień pracujący z końmi. Sama treść owego listu nie odnosi się w żadnej mierze do faktów, dotyczących pracy tych zwierząt, a jedynie przytacza komunały dotyczące rzekomej dobrej opieki nad końmi, spowodowanej ich dużą wartością, co nie jest prawdą z kilku powodów. Jak udało nam się udowodnić powyżej – zgodnie z faktami konie na tej trasie pracują w przeciążeniu, a kiedy nie mogą dalej wykonywać pracy ponad siły – są sprzedawane, również do rzeźni. Argumentem za utrzymaniem status quo jest tu zniknięcie koni z krajobrazu Tatr i obrona wyimaginowanej tradycji, w której zwierzęta te rzekomo są naturalnym elementem tatrzańskiego krajobrazu. Nie potwierdzają tego jednak analizy historyczne. Jednak najbardziej bulwersujący jest fakt, że osoby będące sygnatariuszami tego listu nigdy go nie podpisywały, nie znają jego treści, ani argumentów za utrzymaniem transportu konnego do Morskiego Oka, który nie jest zgodny z przepisami ustawy o ochronie zwierząt. Po publikacji listu wielokrotnie docierały do nas informacje, jakoby podpisy pod tym listem nie były prawdziwe. Postanowiliśmy to zweryfikować. W tym celu kontrolnie wysłaliśmy e-maile do kilku sygnatariuszy listu z pytaniami, czy list taki kiedykolwiek podpisywali. Ponieważ nie mamy zgody na publikację imion i nazwisk osób, które zdecydowały się nam odpowiedzieć, zacytujemy anonimowo fragmenty dwóch odpowiedzi: (…) niczego nie podpisywałam i nie wiem w jaki sposób moje nazwisko znalazło się na tej liście, (…) ,nie jestem władna weryfikować badań itp.,ponieważ nie zajmuję się tego rodzaju działaniami. (…) Oczywiście jestem przeciwniczką bestialskiego wykorzystywania wszelkich stworzeń dla ludzkiej przyjemności. (…) Reasumując, czy gdzieś widnieje mój odręczny podpis?” (…) Oczywiście konie nie mogą być przeciążane ani użytkowane niezgodnie z ich fizycznymi i psychicznymi możliwościami, zarówno w pracy zaprzęgowej jak i wierzchowej. Skoro list otwarty na którym widnieje mój podpis oparty był na fałszywych założeniach i błędnych obliczeniach, to rzeczywiście zostałem wprowadzony w błąd. (…)”. W związku z powyższym należy uznać, że list naukowców w obronie status quo na trasie do Morskiego Oka należy uznać za niewiarygodny. Protest naukowców – oryginalny dokument Mit: Wóz hybrydowy pomoże koniom Fakt: Nigdzie na świecie nie zdołano opracować hybrydy elektryczno-konnej, która byłaby przystosowana do zmiennego nachylenia terenu górskiego. Ignorując ten fakt TPN ogłosił przetarg na wykonanie wozu konnego, wspomaganego silnikiem elektrycznym. Przetarg wygrała firma, która nie posiada żadnego doświadczenia w pracy nad takimi rozwiązaniami, a jedyny sukces, jaki ma na koncie to pozyskanie pieniędzy z UE na wprowadzenie na rynek nowoczesnego roweru elektrycznego, który nigdy nie trafił do sprzedaży. Firma wyprodukowała prototyp wozu hybrydowego po konsultacjach z hipologiem, który sporządził nieprawdziwą ekspertyzę o pracy koni na trasie i na podstawie, jak się domyślamy, nieprawidłowego pomiaru, jakim dysponował hipolog. Hybrydę odebrał w imieniu Tatrzańskiego Parku Narodowego pracownik, który posiada wykształcenie technika żywienia zbiorowego. Następnie hybryda trafiła do testów na trasie. Nikt nie wiedział w jaki sposób działa i w jakim zakresie odciąża konie w pracy. Wielokrotnie zadawaliśmy pytania o te fakty pracownikom TPN, niestety na większość z nich nie potrafili oni odpowiedzieć. Dlatego też mamy poważne wątpliwości, czy hybryda działa i w jakim zakresie. Kiedy 30 stycznia 2018 roku w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego w Kuźnicach trwało spotkanie dotyczące zmian w regulaminie, na Łysej Polanie płonął budynek należący do parku, a w nim – pojazd hybrydowy. Z informacji TPN wynika, że wóz spłonął w trakcie ładowania. Tymczasem baterie miały się ładować również podczas drogi w dół. Na szczęście do spłonięcia wozu doszło w garażu, a nie podczas pracy na trasie, gdzie zagrożone byłyby konie… Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że konie wpadłyby w panikę, gdyby z wozu unosił się dym, a później buchałyby płomienie. W tej sytuacji konie z pewnością by się spłoszyły i pognały w dół z ogromną prędkością, tratując po drodze wszystko i wszystkich. Dlaczego jesteśmy przeciwni hybrydzie? Naszym zdaniem to pudrowanie problemu, czyli zbyt ciężkiej pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Przecież Tatrzański Park Narodowy NIGDY NIE PRZYZNAŁ, ŻE KONIE PRACUJĄ PONAD SIŁY. W tej sytuacji niezrozumiałe jest, że płaci setki tysięcy publicznych pieniędzy na pojazd, który ma odciążyć nieprzeciążone w ich opinii konie… Podkreślić należy też, że mimo naszych apeli Tatrzański Park Narodowy nigdy nie umożliwił nam udziału w testach tego pojazdu. Tymczasem pracownicy TPN nie mają żadnych kompetencji do oceny, czy hybryda działa prawidłowo i czy została skonstruowana w sposób zgodny ze zdrowym rozsądkiem i prawami fizyki. Mit: organizacje ochrony zwierząt są przeciwne likwidacji transportu Fakt: 15 września 2014 roku powstał list otwarty organizacji ochrony zwierząt w sprawie likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Podpisały się pod nim 104 organizacje ochrony zwierząt z całej Polski. Liczba organizacji domagających się zmian w transporcie konnym do Morskiego Oka świadczy o skali problemu i trudności w jego rozwiązaniu. Jeszcze nigdy żadna sprawa dotycząca problemu wykorzystywania ponad siły do pracy zwierząt nie uzyskała takiego poparcie wśród organizacji pozarządowych. Mimo to konie do dziś pracują na tej morderczej trasie. Tylko jedna polska organizacja wypowiedziała się otwarcie za trwaniem transportu konnego do Morskiego Oka – była to, w 2014 roku, Fundacja Centaurus. Nie tylko nie wsparła ona walki o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka, ale stanęła po stronie TPN i wypowiedziała się przeciwko likwidacji tego transportu. Zajęła to stanowisko nie posiadając żadnej wiedzy na temat warunków pracy tych zwierząt, po udziale w zaledwie jednym spotkaniu, dotyczącym transportu konnego w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Mit: TPN nie ma żadnego powodu w utrzymaniu transportu konnego do Morskiego Oka Fakt: Tatrzański Park Narodowy zarabia rocznie prawie milion złotych na licencjach na prowadzenie działalności transportowej na trasie do Morskiego Oka.
02 lis Prawidłowa pielęgnacja kopyta Posted at 10:25h in Baza Wiedzy Konie bez wątpienia oczekują dużo miłości i troski, również podczas codziennej pielęgnacji. Na oczyszczenie kopyt i zadbanie o ich prawidłowy, zdrowy wygląd poświęćmy szczególnie dużo czasu. Nie ma bowiem żadnej przesady w stwierdzeniu, że kopyto konia jest niczym cud natury. Pod wielowarstwową i zarazem bardzo elastyczną strukturą, kryje się bardzo delikatna, czuła i unerwiona strefa. Jak dbać o kopyta, by były zdrowe, elastyczne i mocne? Pierwszy krok do pielęgnowania kopyt — nauka ich podnoszenia O kopyta należy dbać nawet dwa razy dziennie – przed i po jeździe. To jednak musi się odbywać przy ścisłej współpracy z koniem, dlatego już źrebaka należy uczyć właściwego podnoszenia kopyt. Dzięki temu sprawdzimy stan kopyt, a także odpowiednio o nie zadbamy. Ważna jest też pozycja czyszczącego. Zawsze ustawiamy się plecami do głowy konia, a więc w przeciwnym kierunku, z którego ewentualnie koń mógłby nas uderzyć kopytem. Po skończonym czyszczeniu nogę konia puszczamy, dopiero wtedy, gdy koń będzie już pewnie stał na powierzchni. Jak dbać o kopyta? 1. Przede wszystkim po każdym wybiegu czy każdej przejażdżce należy dobrze opłukać nogi konia i sprawdzić stan kopyt 2. O kopyta dbamy jednak również przed jazdą. Wtedy także wydłubujemy delikatnie zanieczyszczenia i smarujemy olejem. 3. Za pomocą dłuższej, cienko zakończonej części kopystki czyścimy bardzo delikatnie, ale porządnie podeszwę kopyta. Ważne jest tutaj, by z kopyta usunąć wszelkie zanieczyszczenia, a więc: błoto, resztki podłoża, a także kamienie czy kawałki szkła. Czyszczenie powinniśmy przeprowadzić nie tylko na powierzchni podeszwy, ale również w rowkach przy strzałce. Jest to bardzo ważne, ponieważ pozostawione zanieczyszczenia mogą prowadzić do bardzo poważnych chorób kopyta. 4. Trzeba uważać, żeby nie uszkodzić unerwionej i ukrwionej części kopyta. 5. Kopyto czyścimy, zaczynając od górnej strony (okolice strzałki), w kierunku puszki kopytowej. Uwaga: nie skrobiemy zbyt głęboko. 6. Kiedy już usuniemy wszystkie zabrudzenia i ciała obce, płuczemy kopyto wodą albo szorujemy specjalnie do tego przeznaczoną szczotką. 7. Następnie pędzelkiem smarujemy kopyta specjalnym tłuszczem bądź olejem. Olej do kopyt jest bardzo ważnym preparatem w codziennej pielęgnacji kopyt i według ekspertów odznacza się lepszymi właściwościami niż tłuszcz. Stworzony na bazie naturalnych składników ( lanolina, olej awokado, arnika) zapewnia kopytom właściwą elastyczność, a dodatkowo wygładza kruche czy popękane miejsca i dostarcza im odpowiedniego nawilżenia. Olej ma też działanie profilaktyczne i gojące, zwłaszcza w przypadku dziur po gwoździach czy rysach. Dodatkowo olej zapewnia ochronę przed zanieczyszczeniami. Po nałożeniu oleju podczas jazdy do rogu kopytowego nie przylega ani kurz, ani piasek. Takiego efektu nie uzyskamy, stosując tłuszcz do kopyt. UWAGA! Dla zachowania zdrowych i mocnych kopyt trzeba też dbać o odpowiednią dietę konia. Jeśli róg kopytowy czy samo kopyto są w bardzo złym stanie ze względu na brak właściwych minerałów i witamin w odżywianiu bądź ze względu na niewłaściwą pielęgnację, to sam olej nie sprawi, że kopyto będzie w lepszej kondycji! 8. Kopyta potrzebują nawilżania, by zachowały swą naturalną elastyczność. Kopyta również samodzielnie magazynują wodę w środku. Dlatego należy dbać o częsty kontakt kopyt z wodą, obmywając je porządnie po jeździe. Przy czyszczeniu należy również zwracać uwagę, by powłoka ochronna na koronowym brzegu kopyta, a także na jego górnej warstwie nie została uszkodzona przy użyciu np. ostrej szczotki. 9. Przy czyszczeniu i nawilżaniu kopyt, należy uważać, by chronić ścięgna przed wilgocią. 10. W codziennej diecie dbamy o dostarczanie odpowiednich składników odżywczych, wzmacniających kopyta. Usuwanie rogu kopytowego Ze względu na to, że róg kopytowy regularnie odrasta z brzegu koronowego (koronki), należy go usuwać, a kształt kopyta korygować. Przy tym zabiegu ważne jest też sprawdzanie, czy nie pojawiła się krucha, gnijąca, bądź popękana tkanka, jeśli tak, również ją usuwamy. Takie działania najlepiej wykonać u kowala. Pierwszy zabieg należy przeprowadzić około czwartego miesiąca życia i regularnie powtarzać w przedziale 6 – 8 tygodni. Do usuwania przerośniętej albo uszkodzonej warstwy rogowej wykorzystuje się tasak (nóż wałkowy), młotek, czy ostry nóż. Dla konia jednak zabieg ten jest bezbolesny. Podczas usuwania rogu kopytowego, można przeprowadzić również korekcję strzałki rogowej, poprzez powycinanie nożem tych fragmentów, które są postrzępione, przerośnięte, albo podwinięte. Trzeba jednak zwrócić uwagę, by nie podciąć strzałki zbyt mocno. Po całym zabiegu należy ponownie sprawdzić kształt kopyt i postawę konia. Podkuwanie konia Jeśli nasze przejażdżki czy wspólne wędrówki odbywają się także na kamienistych, wyboistych drogach, to o kopyta należy szczególnie zadbać. Najtańszym i najczęściej wybieranym sposobem jest podkuwanie koni. Tu jednak eksperci i weterynarze przestrzegają, że podkowa w znacznym stopniu ogranicza naturalną funkcjonalność kopyt. Przede wszystkim zostaje zakłócona opcja naturalnego rozkurczania i skurczania kopyta podczas ruchu. To z kolei przekłada się na niższą elastyczność kopyta, słabszą pracę strzałki, a także słabsze ukrwienie całego kopyta. Z reguły uważa się, że im więcej gwoździ przymocowanych jest do kopyta, tym naturalne jego funkcje są bardziej ograniczone. Jeśli koniecznie chcemy konia podkuć, to wybierajmy podkowy w kształcie U, które są przymocowane jedynie z przodu kopyta i umożliwiają swobodne ruchy w jego tylnej części. Buty dla konia? To jest bardzo dobra alternatywa! Buty, bowiem zakładamy tylko w momencie, kiedy kopyto konia wymaga pełnej ochrony. Dobrze dopasowane buty sprawdzą się również podczas trudniejszych warunków na drodze, np. w zimie. Będą idealne do skakania przez przeszkody czy ciągnięcia dorożki. Buty trzeba jednak dobrze dopasować do kopyta. Dlatego należy dokładnie zmierzyć kopyta, a także wykonać zdjęcia. Może się, bowiem okazać, że np. lewy przód jest centymetr szerszy niż prawy przód. Tutaj ważne jest przycinanie rogu kopytowego i nadawanie właściwej formy kopytom. Sól – niezbędne kryształy w domowej apteczce Na koniec o czymś, co powinno być nie tylko bardzo ważnym składnikiem samej diety konia, ale również naturalnym środkiem, leczącym rany i zakażenia. Mowa o soli, którą warto mieć w zanadrzu, po każdym deszczowym dniu, kiedy koń biega po błotnistym padoku. W błocie znajduje się wiele bakterii, prowadzących do zakażeń i stanów zapalnych kopyta. Rozczyn soli (jedna łyżka stołowa na pół litra ciepłej wody) jest bardzo dobrym środkiem dezynfekującym. Jednak do dezynfekcji strzałki wystarczy tylko jedna łyżeczka. Po całym zabiegu kopyto dobrze smarujemy olejem. Po takiej kuracji wszelkie stany zapalne, zakażenia, a nawet mały rany szybko się zagoją.
I. Zadbaj o suchy boks! Mokre podłoże w boksie sprzyja rozwijaniu bakterii w strzałce kopyta, co prowadzi do jej gnicia. Jeśli twój koń ma miękkie strzałki, wrażliwe na dotyk albo przy czyszczeniu znajdujesz na kopystce szaro-brunatną maź o zapachu zgnilizny, prawdopodobnie jest to gnicie strzałek. Aby do tego nie dopuścić, regularnie wymieniaj ściółkę, a latem usuwaj obornik. Konie, które wyjadają całą słomę, mogą być trzymane na trocinach – dzięki temu łatwiej o czystość w boksie. Wybieraj stajnie, w których podłoga w boksie posiada odpowiedni odpływ (dobrze sprawdzają się podłogi drewniane lub z kostki). II. Stosuj o zbilansowaną dietę! Jesteś tym, co jesz – twój koń również. Zbyt duża podaż węglowodanów niestrukturalnych (a więc skrobi) jest uznawana za podstawową przyczynę powstawania ochwatu, czyli zapalenia tworzywa kopytowego. Najczęściej dochodzi do tego przez nadmierną podaż paszy treściwej (więcej o paszach treściwych przeczytasz TUTAJ), jednak coraz częściej obserwuje się przypadki ochwatu w wyniku przejadania się wiosenną trawą, szczególnie przez kucyki. Z drugiej strony, niedobory żywieniowe powodują, że konie czerpią energię z białek budujących kopyta, przez co stają się one kruche i łamliwe. Należy również zadbać o dostarczanie koniom takich substancji odżywczych, jak biotyna, miedź, cynk oraz wysokiej jakości aminokwasy, dostępnych w formie suplementów diety. III. Regularnie padokuj! O ile na padoku nie zalega woda, padokowanie pozwala kopytom odpocząć od mokrego podłoża w boksie. Spacerując po pastwisku konie masują podeszwę kopyta, co według niektórych wspomaga jego wzrost i regenerację. Odpowiednia dawka ruchu pozwala również rozładować nadmiar energii, a więc zapobiega ochwatowi. Ale uwaga! Wiosną, kiedy trawy na pastwisku szybko rosną, konie zagrożone ochwatem powinny być wypasane wczesnym rankiem lub na zacienionych kawałkach łąki – wtedy zawartość węglowodanów niestrukturalnych, które przyczyniają się do powstania ochwatu jest najmniejsza. IV. Jeźdź po odpowiednim podłożu! Jazda po twardym podłożu może powodować podbicie charakteryzujące się kulawizną, ciepłotą kopyta i jego wrażliwością na dotyk. Szczególnie narażone są na nie konie z wrażliwą podeszwą kopyta. Jeśli twój koń nie jest podkuty, zawsze przejeżdżaj stępem przez asfalt i beton. Dbaj o to, aby na ujeżdżalni nie było kamieni ani innych ostrych przedmiotów. Następując na nie, koń może nie tylko się podbić, ale również nagwoździć, a więc przebić podeszwę kopyta. W terenie jeźdź tylko po znanych drogach, unikaj szczególnie tych kamienistych oraz ścieżek, z których wystają korzenie. V. Czyść kopyta przed i po jeździe oraz po powrocie z padoku! Podczas jazdy oraz padokowania w strzałce kopyta, oprócz piachu, mogą utknąć kamyki. Jeśli ich nie usuniesz, koń może się podbić, a w efekcie okuleć. Obowiązkowo czyść więc kopyta przed i po jeździe, a jeśli to możliwe, również po powrocie konia z padoku. Sprawdzaj również, czy kamyki nie utknęły pomiędzy podeszwą kopyta a podkową, gdyż te są dla konia szczególnie niebezpieczne. VI. Znajdź dobrego strugacza lub podkuwacza! Jeśli twój koń nosi podkowy, zawsze istnieje ryzyko, że kowal za głęboko wbije podkowiaka, w wyniku czego naruszy żywą część kopyta. Objawami zagwożdżenia jest kulawizna i ból w okolicy podkowiaka. Dlatego zawsze wybieraj dobrego, zaufanego podkuwacza! Prawidłowe struganie może wyprowadzić konia z wielu stanów chorobowych, jak ochwat czy gnicie strzałki, a także skorygować wąskie lub sztorcowe kopyta. VII. Pilnuj terminów rozczyszczania kopyt! Przerośnięte kopyta mają skłonność do pękania i kruszenia się. Jeśli kawałek przerośniętego kopyta odpadnie, może to spowodować bolesność i kulawiznę, a w efekcie brak możliwości użytkowania konia nawet przez długi czas, zanim kopyto nie odrośnie. Wiele koni nierównomiernie zdziera kopyta. Zwlekanie z ich rozczyszczaniem może więc również doprowadzić do kontuzji aparatu ruchu w wyniku nierównomiernego obciążania stawów. Dlatego nie zaniedbuj terminów strugania i zmiany podków. Sam nie chciałbyś przecież trenować w za małych butach. VIII. Trenuj rozsądnie! Przeciążenia podczas treningu, szczególnie u młodych koni, mogą doprowadzić do zapalenia trzeszczki kopytowej – bolesnej choroby, która objawia się skracaniem wykroku, sztywnym krokiem, szczególnie na twardym podłożu i niechęcią do skoków. Dlatego zachowaj rozsądek i nie spiesz się zanadto z treningiem. Poświęć również trochę czasu na występowanie konia po treningu, a w chłodne dni przykryj go derką osuszającą. Przeciągi nie służą zgrzanym koniom – nagłe wychłodzenie rozgrzanego organizmu, a także pojenie zimną wodą tuż po treningu to czynniki ryzyka powstania ochwatu. IX. Ochraniaj! Jeśli twój koń tylnymi kopytami zahacza o piętki przednich kopyt, czyli ściga, zainwestuj w specjalne ochraniacze kopyt – kalosze. Zakładaj je na każdy trening oraz na padok. Rany piętek same w sobie nie są groźne, ale znajdują się w miejscu, które trudno chronić przed zabrudzeniem i mogą trudno się goić. X. Obserwuj! Podczas czyszczenia kopyt zwracaj szczególną uwagę na to, czy kopyta nie są ciepłe, jak wygląda strzałka oraz czy koń normalnie zachowuje się podczas czyszczenia kopystką. Niepokój i nieposłuszeństwo mogą być oznaką bólu kopyta spowodowanego chorobą lub urazem. Każdą zaobserwowaną nieregularność ruchu testuj w ręku – przebiegnij z koniem po nieco twardszym podłożu i poproś kogoś doświadczonego, aby sprawdził, czy koń nie kuleje.
przerośnięte kopyta u konia